poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozdział 10






Obudziłam się w południe. Nie wiem jakim cudem tak długo spałam, ale to w sumie nie jest aż tak ważne. Nałożyłam na siebie szlafrok oraz zeszłam na dół do kuchni, gdyż było cicho, zbyt cicho. Nie było to zbytnio normalne jak na ten dom.
Zawsze ktoś się darł na cały dom, a jak nie to było słychać kłótnię o byle co. Nie wydaje mi się, iż chłopcy kiedyś się pokłócili. A jeśli już to nie okazywali tego, w ogóle. Tak czy siak zachowywali się jak na co dzień, zawsze byli sobą.
Zawsze chciałam mieć takich przyjaciół. Wydaje mi się, że to jest ten moment, w którym ich zyskałam. Pokochałam ich jak braci, ale Louis'a inaczej, w nim się zakochałam. Nie pamiętam kiedy byłam zakochana aż tak. Mam ochotę spędzać czas tylko z nim. Nie mam pojęcia dlaczego tak na mnie zadziałał.
Odkąd tu przyjechałam czuję się jak nowonarodzona. Jak kompletnie nie ta sama dziewczyna co była w Nowym York'u. Nie rozumiem chyba tylko jednego. Co znaczą nasze pocałunki skoro on kocha inną. Co prawda nie powiedział tego dosłownie, ale powiedział, że kogoś kocha, co jest jednoznaczne.
Pewnie gdybym była to ja to przecież by mi powiedział. Muszę się chyba obudzić z tego idealnego snu.
Wchodząc do kuchni zauważyłam na lodówce przyczepioną karteczkę plus coś podobnego do biletu
'' Pojechaliśmy na próbę. Zapomnieliśmy ci przekazać, że o szesnastej mamy koncert. Jeśli chcesz przyjść zostawiamy ci bilet
                                                                                                   ~Twoi chłopcy :* ''
Spojrzałam na zegarek. Była dopiero dwunasta trzydzieści, więc szybko zjadłam śniadanie, poszłam się umyć, zrobiłam sobie lekki makijaż oraz ubrałam się w ten zestaw. Jak na mnie to dosyć długo się szykowałam, bo była już piętnasta trzydzieści.
Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek. Byłam zdziwiona kto to może być.
- Kate Devine ?
K- Tak, to ja. O co chodzi ? - przeleciały mi przez myśli najgorsze rzeczy
- Przyjechałem po panią, bo mam odwieźć panią na koncert.
K- Naprawdę ?
- Tak. Przysłał mnie Liam Payne.
K- Ah, tak ? Dobrze, już wychodzę.
Zamknęłam drzwi oraz weszłam do czarnego samochodu. Jadąc zobaczyłam całkiem duży ruch przy jednym z kiosków.
Poprosiłam, aby kierowca się zatrzymał gdzieś na poboczu. Szybko pobiegłam do kiosku. Na półkach pełno gazet, na których byłam właściwie wszędzie z Louis'em i Josh'em wczoraj w centrum handlowym. Kupiłam właściwie każdą gdzie mogłam poczytać te bzdury.
Większość osób znajdujących się tam zapewne mnie rozpoznała, ale ja pobiegłam szybko do samochodu i prosiłam by szybko stamtąd odjechał.
Po kolejnych piętnastu minutach dotarłam na miejsce. Podziękowałam kierowcy oraz wysiadłam stamtąd razem z moimi gazetami, które schowałam na czas koncertu.
Powędrowałam na miejsce przed sceną. Po pięciu minutach na scenie pojawili się chłopcy. Czułam na sobie ciągły wzrok Louis'a. Udawałam, że znam tekst śpiewanych przez nich piosenek, po prostu ruszałam ustami co i tak nie do końca mi wychodziło. Nagle Louis podbiegł do kogoś i najwidoczniej poprosił żeby na telebimach pokazał się tekst śpiewanej piosenki. Parsknęłam śmiechem ... zresztą on również. Wyglądało na to, iż #Directionerki powoli mnie rozpoznawały, oczywiście z dzisiejszych gazet, bo co chwilę coraz więcej osób patrzyło na mnie jakby zaraz mieli mnie zabić.
Po paru sekundach poczułam jak ktoś zaczął mnie ciągnąć do jakiegoś pomieszczenia. Tą osobą okazał się być Paul. Zdziwił mnie tym i to bardzo. Zaprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia dźwiękoszczelnego.
K- Dlaczego pan to zrobił ?
P- Po pierwsze, Paul nie pan. Po drugie chciałem cię przeprosić za tamto. Myślałem, że chcesz ich wykorzystać czy coś.
K- Kate - podałam mu rękę - Nigdy bym im tego nie zrobiła.
P- Teraz już to wiem - uśmiechnął się - Lecę pilnować tam wszystkiego, a ty czekaj tu na kogoś, ale znajomego - podkreślił ostatnie słowo
K- Paul ...
P- No ?
K- Dziękuję. - posłałam mu ciepły uśmiech, który odwzajemnił
P- Nie ma za co.
I po tych słowach wyszedł, a ja zostałam sama. Ta cisza była przerażająca.
Wyjęłam zakupione gazety i zaczęłam czytać. Po około dwudziestu minutach ktoś zapukał do drzwi po czym je otworzył.
Lou- Cześć. Wiem, że mnie nie znasz, ale ja jestem stylistką chłopców, a to moje dziecko Lux - wskazała na małą - Ja jestem Lou
K- Ja Kate.
Lou- Wiem - zaśmiała się - Słuchaj. Z opowieści chłopaków można ci ufać. Głupio mi cię o to prosić, ale czy mogłabyś ... -przerwałam jej
K- Jasne. Mogę z nią zostać.
Lou- Naprawdę ?! Omg. Bardzo ci dziękuję. Ratujesz mi  życie. Masz u mnie ogromny dług.
Pocałowała małą i wyszła.
Wzięłam dziewczynkę na kocyk, który rozłożyłam wcześniej. W kącie zauważyłam jakieś pudło z zabawkami oraz pozwoliłam sobie dać to małej . Była taka słodziutka, malutka, a już taka sławna.
Zaczęłam się z nią bawić. Czas z Lux leciał bardzo szybko. Sama byłam wykończona, gdyż podrzucałam ją i ogólnie wiele rzeczy ze sobą robiłyśmy. Mała chciała więcej i więcej. Naszą jakże cudowną zabawę przerwało otwieranie drzwi.
K- Co ty tu robisz ?! - zapytałam zdziwiona
 ...



________________________________________________________________
Wybaczcie, że taki krótki i badziewny !
Postaram się aby kolejny był lepszy :))
Kocham Was i dziękuję za wszystko xx


                


Lux :D


3 komentarze:

  1. beznadziejny ?! :O
    Jak tak to sama bym chciała tak "beznadziejnie " pisać . Człowieku ten rozdział jest niedopisania , po prostu bak słów , chyba zacznę wymyślać nowe słowa, bo za często się powtarzam .
    Czeekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  2. nIE znasz się! Ten rozdział jest świetny i cudowny! Ogólnie to zgadzam się z Look_after_youu ;) Czekam na next i zapraszam na nowy rozdział http://myamazingdreamss.blogspot.com/ Kocham i ściskam :*

    OdpowiedzUsuń